Pewnego razu w ich domu, przy oknie, przez dwie godziny siedzieli nieruchomo Ślązacy. Na pytanie, co ich tak zaabsorbowało, odpowiedzieli, że nie mogą się napatrzeć na… fototapetę. Fakt, że widok z okna „Domu nad Rozlewiskiem” zapiera dech w piersi.
Stara Studnica (w gminie Tuczno) to wieś, jakich zachowało się już niewiele. W pierwszej kolejności jest poniemiecka – co przejawia się przede wszystkim w architekturze – a później popegeerowska. Położona jest w lesie, w niezwykle malowniczo pofalowanym krajobrazie. Tworzą go pagórki, górki, jeziora i oczka wodne ukryte wśród drzew lub na łąkach.
Ma nielicznych mieszkańców, a większość z nich znalazła zatrudnienie poza rolnictwem. Kiedy pod koniec lat 90. kolega polecił im to miejsce, to kierowcy – którzy stopem podwieźli tu Krystynę i Henryka Kaźmierczyków – pukali się w głowę, słysząc, że przenoszą się z miasta na to wiejskie wygwizdowo.
Jezioro, które nie zamarza
Faktycznie, kiedy się tu jedzie, wybierając drogę od Tuczna bądź od Mirosławca, trudno uwierzyć, że trafi się jeszcze na jakąś wieś. Pokonuje się piaskową drogę przez las, a według wskazówek gospodarzy, zmierzając tu od Mirosławca, najlepiej jechać po… łące, bo inaczej można ugrzęznąć w piachu.
Przez wiele lat gospodarstwo nie miało nazwy, aż w końcu zrobiło się głośno o „Domu nad Rozlewiskiem” i w Starej Studnicy tak już zostało, od serialu.
O wyborze tego miejsca zadecydowało jezioro – Studnica, jedno z dwudziestu w okolicy, które na zimę nie zamarza, prawdopodobnie dlatego, że przepływa przez nie rzeka Korytnica, płynąca od Mirosławca do Drawy. Warto też dodać, że okolice wdzierają się w granice Drawieńskiego Parku Narodowego.
Pełny tekst artykułu w najnowszym wydaniu magazynu „Gmina”. Zapraszamy do lektury!